Jeszcze niedawno nikt nie ćwiczył jogi i jakoś się żyło. No tak, ale czasy się zmieniły, zmieniają się stale i to w dość szybkim tempie. Ale skoro tak trudno ze wszystkim zdążyć i coraz więcej mamy zajęć, to jaki sens tracić jeszcze półtorej godziny z życia na te dziwne pozycje. Jednak, z drugiej strony, tyle ludzi z tego korzysta. Coraz więcej. To pewnie kwestia mody. A może nie tylko?
Kiedy ludzie zaczynają ćwiczyć jogę, zwykle powody są podobne – dla poprawy kondycji i dla zdrowia. I to działa: joga odblokowuje stawy i uelastycznia ścięgna, uwalnia dolną część pleców od bólu, wyrównuje gospodarkę hormonalną, poprawia pracę układu krwionośnego i oddechowego, rozluźnia i wzmacnia mięśnie. Dzięki praktyce możemy cieszyć się elastyczniejszym i silniejszym ciałem. Mijają migreny, różne dolegliwości, poprawia się odporność, korygują się wady postawy, waga się normuje. Nic dziwnego, zgodnie z hinduską mitologią, jogę stworzył bóg słońca Sziwa dla swojej małżonki, Parwati. Dzięki niej miała ona zachować wieczną młodość, piękne ciało oraz doskonałe samopoczucie.
Właśnie – samopoczucie… Po jakimś czasie ćwiczenia jogi okazuje się, że zaczynamy czuć się lepiej nie tylko fizycznie lecz psychicznie. Joga to także dobrodziejstwo dla umysłu. Naszym udziałem staje się wreszcie tak upragniony spokój i zdrowy dystans do spraw tego świata (tych samych, które przedtem spędzały nam sen z powiek). Wolni od stresu oddychamy głębiej i spokojniej. Przejaśnia nam się w środku, przycicha natrętny monolog myśli i pojawia się zrozumienie: dlaczego robię to, co robię, dlaczego się boję, skąd we mnie tyle gniewu bądź smutku, po co mi te różne rzeczy, których tak bardzo chcę. Poznajemy siebie.
To oczywiście nie koniec, bo kiedy praktykujemy dalej, zauważamy, że joga otwiera serce – uwalnia z blokad nasze centrum emocjonalne i pozwala nam kochać i odczuwać radość. To prawdziwy cud. Mamy też wreszcie odwagę kochać siebie – tę jedyną istotę, którą tak naprawdę mamy na tym świecie – siebie. Joga prowadzi nas ku harmonii. Ciało i umysł odzyskują właściwe proporcje, stabilizuje się emocjonalność, ruchy nabywają gracji i elastyczności. Czego można więcej chcieć?
Ale to są tylko słowa. A joga żyje wtedy, kiedy jest praktykowana. Doświadczanie jej wymyka się słowom i przekracza je. Poza tym odradzam wierzyć komukolwiek na słowo, bo jedynie własne doświadczenie przyniesie odpowiedź, jak w istocie jest. Dlatego, aby poczuć i zrozumieć, po co nam joga, trzeba po prostu stanąć na macie.
Na podstawie artykułu zamieszczonego w „Zwierciadle”